El Nacimineto De Una Nueva Burbuja. Caso Polonia

Explotaaa

Madmaxista
Desde
4 Sep 2006
Mensajes
8.153
Reputación
7.156
Polonia es un país precioso, me jorobaría mucho que lo hicieran polvo como a mi pobre España.

La avaricia de estos hijo pilinguis no conoce limite, tendrían que acabar sepultados por las mismas toneladas de cemento que han vertido en el mundo.

Pierdo le! Z curwe siny!
 
Última edición:

Bulldozerbass

Pecador de la pradera
Desde
12 Feb 2007
Mensajes
8.807
Reputación
28.597
kava dijo:
No estaría realmente de acuerdo. Con los sueldos de miseria, pensamos cuatro veces más antes de hipotecarnos que los Españoles. Otra cosa es que en realidad ni siquiera cuatro resulta suficiente...
La relación entre los precios de vivienda y los sueldos es absurda, así que la mayoría de la gente ni se atreve hipotecarse y es común pasar toda la vida alquilando. De momento, viendo mi alrededor, mis amigos etc. el fenómeno ese es marginal para la gente de ciudades grandes, sobre todo de Varsovia.

Pero bueno, estamos hablando del nacimiento de una nueva burbuja...

Pozdrawiam koleżanki i kolegów poliglotów burbujistów ;-)
Bueno, a continuación os copio un ladrillo de un foro burbujista en polaco, para los que entiendan la lengua de Wojtyla, yo aun no estoy en disposición de traducirlo pero prometo esforzarme para que podais ver el paralelismo.
Viene a decir lo que se dice por aquí, siento no conservar el link.

Prognozy wzrostu w Polsce rynku nieruchomości opierają się w znacznym stopniu na
danych demograficzno-statystycznych. Brakuje 1,7 mln mieszkań (różnica miedzy
liczbą rodzin a liczbą mieszkań i domów).
Polska ma jednak kilka cech charakterystycznych, które powodują wadliwość takich
obliczeń.
- tradycja domów wielopokoleniowych i akceptacja dla mieszkania z rodzicami
(zależnie od warunków lokalowych), często jedno dziecko z rodziną zostaje przy
rodzicach- relatywnie niskie zarobki
- brak „rodzinnych” majątków mogących być zapleczem lub zabezpieczeniem
inwestycji – nabywcy mogą liczyć tylko na siebie, co podnosi ryzyko kredytu
- większość tych bez mieszkań nie ma ich od lat i jakoś żyją. Skoro kilka lat
temu nie było ich stać na zakup mieszkania przy znacznie niższych cenach, to w
ich życiu raczej niewiele się zmieniło, żeby mogli nagle kupić mieszkanie -
nawet na kredyt.
- wchodzące na rynek roczniki wyżu demograficznego jeszcze nie zarabiają na
tyle, żeby tak się wiązać kredytem - części pomoże rodzina.
- wśród młodych dobrze zarabiających, czyli głównych nabywców mieszkań opóźnia
się czas decydowania się na dzieci. Bez dzieci można żyć w wynajmowanej kawalerce.
- ewentualne dzieci zwiększają popyt na mieszkanie ale drastycznie obniżają
dochód dysponowalny i zdolność kredytową a więc i możliwości zakupu mieszkania
- bezdzietne małżeństwa które kupiły nawet przy dzisiejszych cenach mieszkanie
często wydają na ratę tyle dochodu, że jeszcze trudniej im zdecydować się na
dziecko. To oznacza większą mobilność.
Dla rynku istotny jest nie popyt teoretyczny ale popyt REALNY, czyli liczba osób
chcących kupić mieszkanie i mogących sobie na to pozwolić.
Ten popyt realny jest skumulowany w tzw. dużych miastach, co powoduje wzrost cen
właśnie tam.
Obecnie popyt realny jest w dużej mierze nie tyle fundamentalny (czyli
wynikający z zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych), a inwestycyjny, prowokowany
chęcią zysku, lub emocjonalny - wiele osób przyspiesza decyzje zakupowe
przestraszona perspektywą wzrostu cen). Taką struktura popytu może wygasić
choćby stabilizacja na rynku i jednocześnie uruchomić wyprzedaż realizującą zysk
lub "na minimalizację strat" dla tych, którzy kupili na szczycie boomu.
Przy perspektywie wzrostu cen strona sprzedażowa ogranicza sprzedaż, co
dodatkowo zwiększa dysproporcję między popytem i podażą - to też jest trend,
który wygaśnie gdy skończy się perspektywa wzrostów.
Zakładając, że i nasza "władza" w trosce o wynik najbliższych wyborów przestanie
straszyć podatkami, zabieraniem ulg itp. a być może i spróbuje coś z tym zrobić
to czynniki napędzające popyt zaczną zanikać. W końcu potencjalni nabywcy
mieszkań to obecnie głównie elektorat opozycji, który przy równowadze w
sondażach czymś trzeba przyciągnąć myśląc o wygranej.
A ponieważ rynek jest w takim miejscu, że nie może się na tych poziomach
ustabilizować, to spadki są nieuchronne - kwestia skali, tempa i momentu startu
- potrzeba impulsu, który zostanie wystarczająco nagłośniony w mediach.
A że nasi geniusze kalkulatorów zabierają się za gospodarkę, to impuls
inflacyjny, zachwianie na rynku walut czy przerzucenie nadpłynności banków z
akcji hipotecznej na inną jest co raz bardziej prawdopodobny.
Zamiast słuchać makroekonomistów i napędzać wzajemnie panikę rozejrzyjcie się
wokół siebie i znajdźcie takich, którzy potrafią uzasadnić logicznie dlaczego ma
rosnąć i udowodnią tezę kupując teraz mieszkanie - jest ich coraz mniej, tak jak
wstrzymywanych sztucznie ofert sprzedaży i transakcji tworzących te sugestywne
statystyki. A stąd coraz bliżej do "akcji-promocja".
Kto na tym straci? Najsłabsi ekonomicznie lub nerwowo. Ostatni "dostarczyciele
popytu".

>Ale mimo, że zajmuję się nieco rynkiem nieruchomości, nie mam pewności, czy i
kiedy ceny spadną.
..nikt nie ma pewności. Rzecz w tym, że to zależy od samych nabywców, którzy
mogą przede wszystkim przestać ulegać panice i wzajemnie się nakręcać.
Lobby deweloperów, pośredników nieruchomości i banków jest silne. To u nich
pracują specjaliści od rynku wypowiadający się w mediach, doradcy rządowi itp.
Nabywcy nie są w stanie się zmówić i "zastrajkować" ograniczając popyt . Ale
mogą choćby korzystając z podobnych forów przekazywać opinie innych, zamiast
stawać się tubą propagandy a przede wszystkim mówić głośno o tym, że obecna
sytuacja im się nie podoba oraz głosując w wyborach. Pamiętajmy, że:
- obecną sytuację władza może łatwo zmienić odpowiednią ustawą stymulującą
uchwalanie planów zagospodarowania ale tego nie robi bo jest zajęta polowaniem
na czarownice, a przede wszystkim czerpie korzyści z obecnego stanu na rynku
nieruchomości i jego utrzymywania. Ciemny lud ich nie rozliczy i jak obiecają 6
mln mieszkań za 2,5 roku to znowu zagłosują.

Zamiast tego rząd robi pozorowane ruchy typu dopłata do kredytów, które są
ABSURDEM i wyrzucaniem pieniędzy w błoto, bo tylko napędzają popyt i wzrost cen
nic nie robiąc z podażą, co powoduje, że całość pieniędzy podatników
przeznaczona na ten cel trafia prosto w ręce deweloperów i banków.
Tu trzeba przemyślanych zmian systemowych.

Wszyscy piszą, że brak miejsca we Wrocławiu na kolejne mieszkania mieszkania i
domy. Nie wierzcie im - to spekulanci! Proponuję spojrzeć na plan miasta. We
Wrocławiu podobnie jak w Krakowie jest największa ilość ogródków działkowych i
terenów tzw. zielonych, kompletnie niezagospodarowanych. Gdyby Kwaśniewski nie
zawetował ustawy dawno te tereny byłyby uwolnione. Skądinąd wiadomo, że w tym
lub przyszłym tak się stanie, a miasto zacznie realizować politykę
mieszkaniową. Na uwolnionych obszarach, będą sprzedawane mieszkania, na
warunkach określonych przez miasto (np. jako pierwsze mieszkanie lub tym co
mają dzieci, lub prace we Wrocławiu, itp. - tak jest np. w Berlinie).
Mieszkania bedą oczywiście budowane przez firmy wyłonione w drodze przetargu.
Miasto realizując polityke mieszkaniową sprzeda mieszkania non-profit.

To nie chodzi o fizyczny brak gruntów, ale o brak dostępnych na rynku (podaży),
z następujących powodów (w uproszczeniu, bo strona urzędnicza budów jest
bardziej skomplikowana):
- większość obszarów niezabudowanych nie ma miejscowych planów zagospodarowania
przestrzennego, więc nie można na nich budować, chyba że się załatwi decyzję o
warunkach zabudowy, co też możliwe jest wobec niedużej części gruntów, trwa i
kosztuje
- wiele gruntów jest wyjętych z obiegu, bo są własnością związku działkowców,
kolei, agencji mienia wojskowego, agencji własności rolnej skarbu państwa lub
nie wiadomo kogo - nieuregulowany stan prawny),
- te które mają MPZP nie są sprzedawane lub jeśli czasem są sprzedawane to po
bardzo wysokich cenach, bo ich utrzymanie nie kosztuje właściciela (brak podatku
katastralnego)a wartość rośnie w czasie. Właściciele to obecnie w dużej mierze
deweloperzy, samorządy lub osoby, które zainwestowały w grunt długoterminowo.
Podaż może tylko zwiększyć uchwalanie planów zagospodarowania lub realny (nie
symboliczny) podatek od nieruchomości.
Żeby powstały MPZP to potrzeba zmian systemowych ukracających samowolę
urzędniczą i nieróbstwo (po co mają coś robić, jak nikt ich nie rozlicza, robi
się wyłącznie to, do czego jest odpowiednia motywacja - wszyscy wiedzą jak to
działa, ale jest przyzwolenie władz na to).
Jak do tej pory to wygląda tak, że deweloper kupuje po atrakcyjnej cenie grunt
np. rolny i "przypadkiem" niedługo dla tego gruntu urzędnicy postanawiają
ustanowić plan zagospodarowania, również "przypadkiem" zgodny z planami
inwestycyjnymi tego dewelopera.
Z mieszkaniami sprzedawanymi przez miasto non-profit to bym nie wiązał nadziei.
Aparat urzędniczy jest tak bezwładny, że przedwsięzięcie zajmie z 15 lat i
będzie kosztować 2 razy tyle niż obecnie mieszkania na rynku (przez koszty
towarzyszące, nadzwyczajne itp), a do tego kto dostanie mieszkanie i według
jakiego klucza? Hmm. to nie Berlin. To Polska. Tu inwestycja (pieniądze) +
urzędnik = >>>>censored by ABW, CBŚ, KGB ....<<<< - mądrze wydane pieniądze
podatnika.

Dlaczego mieszkania jeszcze zdrożeją:
Autor: Gość: ag IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl
Data: 20.01.07, 01:29 + dodaj do ulubionych wątków

skasujcie post

+ odpowiedz

________________________________________
Mieszkania jeszcze zdrożeją bo zależy na tym wszystkim, którzy mają na rynek
wpływ czyli:
Mediom - bo żyją z reklam developerów, pośredników, banków, doradców
kredytowych itd. (dlatego artykuły w GW o wzrostach cen krzyczały regularnie na
pierwszych stronach, a ten o spadkach jest schowany gdzieś głęboko).
Bankom - bo dzięki kredytom hipotecznym mają zapewnione doskonałe i pewne (pod
warunkiem że nie będzie krachu!) zyski na dziesiątki lat.
Developerom, producentom materiałów, pośrednikom, notariuszom a nawet zwykłym
robotnikom budowlanym - bo im drożej tym lepiej zarabiają.
Wszystkim ludziom mającym coś do powiedzenia, choćby dziennikarzom - bo już
mają mieszkania, często kupione na kredyt; zdążyli wsiąść do tego pociągu i nie
są zainteresowani, żeby zwalniał oraz żeby dosiadali się do niego inni.
Ale zależy przede wszystkim politykom każdego szczebla i urzędnikom mającym moc
decyzyjną - bo mają już mieszkania (najczęściej po kilka, wystarczy przeczytać
oświadczenia majątkowe), także dla dzieci; często mają też grunty budowlane lub
szykowane na budowlane traktowane jako lokata. Nie ma drugiej takiej żyły złota
jak wiedza o tym, w które tereny warto zainwestować plus możliwości korupcyjne
przy podejmowaniu decyzji o przeznaczeniu terenu i przy wydawaniu decyzji.

A komu zależy na spadku cen? Tylko gołodupcom z którymi nikt się nie liczy, bo
i tak wyjadą do UK i tu na wybory nie pójdą.

Ruch do wykonania jest bardzo prosty - b.wysoki podatek na niezagospodarowane
grunty w miastach oraz wysoki kataster na mieszkania, które nie są
wykorzystywane na WŁASNE potrzeby właściciela. A b.wysoki na mieszkania które
są niezasiedlone.
Bo nie jest prawdą że nie ma ziemi - wystarczy rozejrzeć się ile działek jest
pustych (służą za dzikie wysypiska śmieci) lub zajętych przez jakieś komórki,
blaszane garaże, slumsy. Gdzie w centrach europejskich miast coś takiego
widzieliście? Niezapłacony podatek byłby z odsetkami dopisywany do hiptoteki (+
cykliczne kary za bałagan na działce), po przekroczeniu wartości działkę
przejmuje państwo a następnie sprzedaje na przetargu. Proste?
I tak samo nie jest też prawdą że nie ma mieszkań - ludzi ubywa, mieszkań
jednak przybywa. Popatrzcie w ilu oknach szyby są niemyte od lat, nie ma nawet
firanek. Tam faktycznie nikt nie mieszka, bo np. babcię rodzina zabrała do
siebie i płaci za nią śmieszne 100-200 zł czynszu, nawet nie chce im się
wynajmować. A jak dobrze pogłówkują to czynsz za babcię jest z dopłat (czyli
naszych podatków) bo przecież to biedna emerytka, a wartość mieszkania cały
czas rośnie. A ile kosztuje utrzymanie pustych mieszkań zachodnich inwestorów?
Praktycznie nic!

Tak więc wystarczy wykonać kilka prostych ruchów. Ale z przyczyn jw. ruchy będą
wykonane wręcz w drugą stronę. Najlepszym przykładem są dopłaty do kredytów
finansowane z naszych podatków - jeszcze podkręcą spiralę cen i zostaną w
całości przechwycone przez banki i developerów. Otumaniony kredytobiorca nic
nie zyska a straci po tych 8 latach gdy dopłata się skończy.

Nawet gdyby jednak z jakichś powodów zaczął się krach, elity go zahamują,
uchronią swój stan posiadania. Oczywiście za nasze pieniądze np. poprzez wykup
przez skarb państwa kredytów hipotecznych, dopłaty do czynszów itp. Argumentem
dla złupionego motłochu będzie, że to rodzaj klęski żywiołowej bo załamanie
rynku nieruchomości spowoduje ogólny kryzys gospodarczy - co akurat jest prawdą.

Ta bańka musi pęknąć
Przeczytaj komentowany artykuł »
Autor: Gość: wb IP: *.wroclaw.dialog.net.pl
Data: 07.01.07, 18:27 + dodaj do ulubionych wątków

skasujcie post

+ odpowiedz

________________________________________
Zgadzam się z autorem artykułu, że ta bańka musi pęknąć, ale wydaje mi się, że
nie przedstawił on jeszcze kilku istotnych argumentów:

1. Brak mieszkań, który obserwujemy w Polsce (bez względu na to, jakiego rzędu
on faktycznie jest) nie wynika z tego, że brak jest miejsca na ich wybudowanie,
co charakteryzuje sytuację w wielu miastach zachodniej Europy. Wrocław ma
olbrzymie ilości wolnych lub źle wykorzystanych powierzchni w centrum miasta, a
co dopiero na peryferiach. Ilość mieszkańców miasta mogłaby wzrosnąć ok.
dwukrotnie bez powiększania jego powierzchni. Łatwo to zauważyć porównując
Wrocław z Monachium, które ma mniej więcej taką samą powierzchnię a prawie dwa
razy większą populację. I bardzo wysoką jakość życia (parki, tereny
wypoczynkowe, sportowe, komunikacja, itd.). To samo dotyczy zresztą chyba
wszystkich miast polskich, może poza Warszawą. A wynika - moim zdaniem -
praktycznie tylko z nieudolności władz miejskich.
2. W Polsce dostrzegalna jest pewna anomalia w porównaniu z rynkami krajów o
bardziej ustabilizowanej gospodarce (Niemcy, Anglia, Francja, itd.): rata za
100% kredyt hipotecznny za jakąkolwiek nieruchomość w tych krajach jest ok. dwa
razy większa niż czynsz. W Polsce niedawno jeszcze było odwrotnie. Proporcja ta
jednak wyraźnie się zmienia w kierunku takiej, jaka występuje w tych krajach.
Ale powoduje to, że dzisiaj szczególnie się opłaca budować mieszkania pod
wynajem. I cowar więcej ludzi to robi.
3. Nie można w żadnym wypadku mówić o tym, że ceny nieruchomości muszą rosnąć,
bo dopływają do miasta nowi mieszkańcy, o czym może być mowa w Londynie,
Monachium, w niektórych miejscowościach w Hiszpanii, itd. Wręcz przeciwnie:
przyrost naturalny maleje, a należy się też spodziewać sporej i wzrastającej
emigracji, szczególnie młodych ludzi. Będzie to na pewno wyraźnie dostrzegalne
po całkowitym otwarciu rynków pacy w Niemczech, Francji, Austrii, itd.
4. Rosnące ceny nie wynikają z większych niż na Zachodzie kosztów budowy.Polscy
budowlańcy ciągle jeszcze zarabiają mniej niż na Zachodzie, choć różnice
niewątpliwie maleją.

Niwątpliwie jest popyt, wynikający z tego, że wielu ludzi potrzebuje mieszkań,
bo chcą z nich sami korzystać, a wielu innych chce na nich zarobić. Ale
szczególnie pierwsza grupa nabywców nie jest w stanie płacić dodwolnych cen. A
ta druga jest lub będzie zmuszona wynajmować to, co kupi. Dzisiaj rynek
mieszkaniowy obiecuje spore zyski, co przyciąga tych, którzy chcą na tym
zarobić. W pewnym momencie rynek się uspokoi i osiągnie realistyczny poziom. Na
mój gust ceny mieszkań we Wrocławiu mogą osiągnąć poziom rzędu 70% cen Berlina,
ale pewnie przejdą przez duży dół, bo to, co obserwujemy to jest wykła
spekulacyjna bańka.

Można ją na pewno porównać z sytuacją, która była do zaobserwowania w byłym NRD:
po przyłączeniu do Niemiec Zachodnich ceny mieszkań i nieruchomości gwałtownie
wzrosły, nastąpił też wielki boom inwestycyjny. Dzisiaj wiele nowych budynków
stoi pustych, a w mniejszych miejscowościach można kupić domy na licytacjach za
1 Euro i nie ma na to chętnych.

Wrocławski boom nie wynika z niczego fundamentalnego, lecz jest jedynie objawem
"mentalnego zachwiania".

Ceny pojda do gory i to duzo-haha
Przeczytaj komentowany artykuł »
Autor: Gość: john IP: *.siemenscom.com
Data: 08.01.07, 19:08 + dodaj do ulubionych wątków

skasujcie post

+ odpowiedz

________________________________________
oczywiscie ze ceny jeszcze pojda do gory, Polska nadal jest tania i jest bardzo
atrakcyjna. Rozwija sie przemysl, nowe inwestycje, wzrost zarobkow.
Spokojnie mozna oczekiwac minimum 20% rocznie wzrostu cen przez jeszcze kilka
lat. W Hiszpanii wzrost trwal kilkanascie lat, u nas bedzie tak samo. Sam
policz 20% rocznie przez powiedzmy 10 lat to wzrost mniej wiecej 6 razy.
Oceniam ze 2015 cena metra kw to minimum 30-40 tysiecy (niemozliwe - popatrz na
Londyn).
Buhaha a jak nie kupiles tos los i mieszkasz w kartonie,

Gość portalu: john napisał(a):

> oczywiscie ze ceny jeszcze pojda do gory, Polska nadal jest tania i jest bardzo
> atrakcyjna. Rozwija sie przemysl, nowe inwestycje, wzrost zarobkow.

Taaak. Bardzo atrakcyjna. Tylko czekać, aż zaleje nas fala irlandzkich
informatyków, szwedzkich lekarzy i niemieckich robotników budowlanych zwabionych
wyższymi płacami realnymi, większą kulturą w miejscu pracy i bajecznymi widokami
z okien. Nie mówiąc o emerytach, którzy tylko marzą, aby spędzić tu stare lata.
Gość portalu: Niki napisał(a):

> No plecie człowiek od rzeczy.
> Mieszkam w mieście oddalonym od warszawy o 50 km.
> Ceny na mieszkania wybudowane po 1990r z dobrą lokalizacja wzrosły w ub roku o
> 50%.Dlaczego?.Z braku dobrych mieszkań. Moje miasto tak jak wiele innych nie ma
>
> planów przestrzennego zagospodarowania. Nie ma działek w obrębie miasta. Są
> działki ale w okolicznych wsiach tj w promieniu 10 km od granic miasta ale tam
> nie ma prawie żadnej infrastruktóry. To co to za alternatywa dla mieszkania w
> centum. Nic nie powstrzyma wzrostu cen . Zaklinannie również.

Na coś musisz sie zdecydować:
a) albo że Polska się będzie rozwijała - więc i infrastruktura będzie bez porównania lepsza (czyt MNÓSTWO terenów gdzie mozna
mieszkać)
b) albo że Polska sie rozwijać nie będzie - ciekawe tylko kto będzie wtedy te mieszkania kupował. Imigranci czy ci co będą
zarabiać nadal po 500euro/od łba/na miesiąc

Za 4-6 lat w Polsce będzie rządzić Euro, zarobki będą w Euro i ceny też będą w
Euro... czas zacząć myśleć w tych kategoriach. Złotówka to fikcja podtrzymywana
na siłę przez Warszawę. I to jest ta jedyna fikcyjna "bańka" która w tym kraju
prędzej czy później pęknie.
Policzcie w Euro ile płacicie za mieszkanie lub dom i popatrzcie ile taka
nieruchomość przeciętnie kosztuje w UE, wyciągnijcie sobie jakąś średnią... Jak
mieszkanie, czy dom kosztuje tyle co samochód za 30-40 tyś Eyuro, to jest to na
pewno tanio i robicie dobry interes, jak płacicie za to więcej niż przeciętna w
UE to raczej nie liczcie, że na tym zarobicie. Może nie stracicie, a przy okazji
zawsze jest gdzie mieszkać i nie trzeba płacić połowy zarobków za wynajem.
Ceny mogą skakać, tylko trzeba pamiętać, że inwestycja w nieruchomości jest
długoterminowa. Dzisiaj tanieją, jutro idą w górę itd. Oczywiście można na
nieruchomościach "spekulować", jak zresztą na wszystkim...
A co do ewentualnej korekty i przetasowań cen... Zgadzam się, że dobra
lokalizacja zawsze się obroni, chyba że ktoś da się naciągnąć i przepłaci, ale
to już jego wolna wola.
W dłuższym okresie czasu, po wprowadzeniu Euro i rozkręceniu rynku budowlanego,
powinny "stanieć" mieszkania o złej lokalizacji i niskim standardzie,
przysłowiowe kawalerki z wielkiej płyty na obrzeżach dużych miast.
Wracając do początku komentarza, trzeba liczyć w Euro. Za kilka lat 1 Euro
bedzie miało wartość obecnego 1 PLN, tzn: zarabiasz 1500 PLN, to zarobisz 1500
Euro, płacisz za mieszkanie 150.000 PLN to zapłacisz za nie 150.000 Euro,
płacisz za wynajem 500 PLN, to zapłacisz 500 Euro. To tak w dużym uproszczeniu
żeby łatwiej dotarło...
Jeśli to jedyne mieszkanie, to nie sprzedasz, żeby mieć gdzie mieszkać.
Jeśli kupiłeś w celach spekulacyjnych, to sprzedasz szybciej niż kupiłeś. ZAWSZE
strach przed stratą jest większy niż chęć zarobku. I tym większy im mniej Cię
stać na stratę.
Mechanizm paniki wyprzedażowej jest podobny jak zakupowej, jednak silnieszy, bo
dla wielu, szczególnie zadłużonych uderza w fundamenty bytu.
Kwestia, jaka atmosfera będzie towarzyszyć spadkom - jeśli będziesz wierzyć, że
w końcu w realnej perspektywie wzrosną to owszem poczekasz - jeśli możesz.
Bańki, boomy, paniki itp. nieracjonalne zachowania napędzają najsłabsi
uczestnicy rynku - Ci którzy boją się skutków aktualnego trendu. To oni kupują
drogo i w pośpiechu, jeśli wierzą, że niedługo będzie drożej i już poza ich
zasięgiem. To oni sprzedają szybko i w pośpiechu, jeśli ceny zaczynają lecieć w
dół. Pytanie do której kategorii należysz.
Polska to kraj słabych uczestników rynku, łatwo podatnych na manipulację. Stąd
silniejsze niż w dojrzalszych gospodarkach wahania - w każdą stronę.
Dotyczy to również np. większości deweloperów, którzy w porównaniu z zachodnimi
gigantami są słabi i mają słabe zaplecze ekonomiczne.

No tak o tym ja mówię wszyscy Ci którzy jak Ty kupili 2003 i 2005 robią teraz
interes podbijając sztucznie ceny KUPUJ PANIE KUPUJ BO BEDZIE JESZCZE DROZEJ!!!
mie widzicie ze to wsztystko jest sztucznie napędzane.Kupa ludzi jeszcze teraz
kupuje co sie da z myślą o łatwym i szybkim zarobku- tylko kto to kupi? Ile
musi zarabiać rodzina zeby spłacać kredyt ,urządzić mieszkanie utrzymać
siebie ,dzieci samochód?Przyjdą czasy ze deweloperzy beda sie prosić by ktoś
kupił te mieszkanka upchane byle gdzie.TAk jak w Spoocie osiedle Leśne
napakowane ludzie siedzą w tych swoich domkach wyglądaja na cudze okna siedzą
jak w gettach jeden na drugim z mysla w jakim prestizowym miejscu mam
APATRAMENT